Taka cebula będzie miękka i już trochę inna w smaku, jeśli zechcemy ją zjeść. Jeśli ją przekroimy, to zobaczymy w środku zieleniejący pęd. Ja lubię wykorzystać tą sytuację i popędzić z niej szczypiorek.
Najlepiej u mnie się sprawdza
wzięcie małego kieliszka, nalanie trochę wody i włożenie cebuli tak, żeby ledwo końcówką dosięgała tej wody.
Nie chcemy, żeby była w niej zamoczona, bo wtedy szybciej gnije, niekiedy śmierdzi po prostu. Cebula wypuści sobie korzonki do tej wody, a zielone będzie rosnąć. Stawiamy ją na parapecie, czyli tam, gdzie najwięcej słońca. Wodę uzupełniamy, jeśli trzeba.
Jeśli macie więcej cebulek, można je umieścić razem w jednym, większym naczyniu, ja jednak wolę po jednej w kieliszku - wtedy każdą mini-hodowlę mogę ogarniać indywidualnie :).
Można w ten sposób potraktować nawet cebule, które nie wykazały jeszcze chęci kiełkowania - z nich także najczęściej wyrośnie szczypior.
Po odcięciu szczypiorku, reszta oczywiście na kompost :).

Joanna.
Ja zawsze tak robiłam, a w tym roku posadziłam w niewielkiej ilości ziemi w ozdobnej skrzyneczce do ziół i od miesiąca mam już swój szczypior. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńTeż tak robię - w doniczce również można, ale nie zawsze mam ziemię pod ręką
OdpowiedzUsuńPodobnie z pietruszką, tyle że trzeba długo czekać na pierwsze zbiory.
OdpowiedzUsuń